ZDOLNI, AMBITNI!

W czerwcu tego roku odbyły się eliminacje okręgowe kolejnej, 41. już edycji Ogólnopolskiej Olimpiady Innowacji Technicznych i Wynalazczości. Wpierw był to jedynie konkurs, następnie turniej, ale wkrótce przerodził się w olimpiadę równą olimpiadom przedmiotowym dla uczniów szkół średnich. Rozgrywana jest w systemie trzystopniowym: szkoła, region finał ogólnopolski. Laureatom niosło to z sobą również identyczne przywileje dla zwycięzców, chociażby bonusy w starcie na uczelnie wyższe. Akurat ta olimpiada, o której właśnie piszę, jako jedyna tym różni się od przedmiotowych, że jest interdyscyplinarna. Są w kręgu jej merytorycznego zainteresowania chociażby sprawy: techniczne, elementy prawa własności przemysłowej, ochrony patentowej, definiowania wynalazczości, innowacyjności, historii wynalazczości, ochrony wzorów przemysłowych czy znaków towarowych. Sporo objaśnień w tym względzie uzyskałem od Jerzego Kulpińskiego z Podkarpackiego Wojewódzkiego Klubu Techniki i Racjonalizacji.
W tym roku najlepsze w eliminacjach okręgowych okazały się rzeszowskie drużyny z Zespołu Szkół Mechanicznych i Zespołu Szkół Samochodowych. Od wielu lat uczniowie z Samochodówki nie tylko są w czołówce, ale zwyciężają również na szczeblu ogólnopolskim. Wywodzący się stąd laureaci tej olimpiady są już nawet profesorami akademickimi w Warszawie, Krakowie i Rzeszowie. Tym razem dali się ubiec kolegom z Mechanika tylko z tego powodu, że dopiero od roku  zgłębiają problematykę olimpiado-wą, a jest to zajęcie pozalekcyjne, któremu muszą poświęcać swój wolny czas. Ich lepsi w tym roku rzeszowscy rywale startują już po raz drugi, mają zatem przewagę całego roku przygotowań. Ale w przyszłej edycji olimpiady zamierzają zwyciężyć, nie tylko na szczeblu regionalnym.
Przekonani o tym są sami laureaci regionalni i ich opiekun, prof. oświaty Mirosław Kwaśniak, założyciel i prowadzący w Samo-chodówce Szkolne Koło Techniki i Racjonalizacji. Należą do niego uczniowie II klas Technikum. Prof. Kwaśniak usiłuje skutecznie poszerzyć ich wiedzę tak, aby byli fachowcami poszukiwanymi. Samochodowa firma edukacyjna „Kwaśniak”, coś przecież w Rzeszowie, i nie tylko, znaczy. Do zmagań w olimpijskich szrankach spośród 800 uczniów wyszukał sobie 10 do stałej, pracy pozalekcyjnej. Przetrwało trudy i znoje jedynie 4, ale znakomicie zapowiadających się. Wszystko zaczyna się od lektur podstawowych, do coraz trudniejszych, związanych z poradnictwem, innowacyjnością i wynalazczością, wymagających nie tylko wiadomości, ale także logicznego rozumowania i ponadprzeciętnego zmysłu technicznego. To wszystko jest rozwijane w trakcie wspólnych spotkań edukacyjnych. Później zaczyna  się już faza testowa z omawianiem popełnionych błędów, bądź zastosowanych uproszczeń. Całość cyklu kończy zestaw testów ostatecznych, których wyniki decydują o klasyfikacji końcowej.
Tylko pozazdrościć prof. Kwaśniakowi bezinteresownej pasji pedagogicznej i wychowawczej, a jego wychowankom niezwykłego zainteresowania wszystkim, co związane jest z ogólnie pojętą techniką i innowacyjnością. Miałem sposobność porozmawiania z nimi w rzeszowskim ratuszu i mogę stwierdzić z pełnym przekonaniem, że są to chłopcy bardzo uzdolnieni, dobrze wychowani, którzy znakomicie wiedzą, czego w życiu chcą. Rozmowa z nimi to prawdziwa przyjemność. Szczerze gratuluję rodzicom i wychowawcom. A co mieli do powiedzenia? Proszę bardzo!
Paweł Iskrzycki. Chętnie uczestniczę w tym wszystkim, bo widzę duży sens. To nie tylko ciekawa nauka i satysfakcja z poznania czegoś nowego. To również dodatkowa szansa w przyszłej pracy. Warto!
Michał Barczak. Nie zamierzamy na tym kończyć swojej olimpijskiej przygody. W III klasie startujemy dalej. Chcemy to wszystko pogłębić. Zamierzamy w roku następnym wygrać, choć łatwo nie będzie.
Kamil Wyrzykowski. Przygotowywaliśmy się cały rok, ale najbar-
zaś w roku 1986 r. powitalnego programu festiwalu polonijnego pt.
Wita Was Polska.
Odprowadzałem syna na zajęcia z rytmiki, oglądałem te widowiska na stadionie Stali, gratulowałem Bandosce nagrody, jaką otrzymał zespół w Agrigento na Sycylii, towrzyszyłem zespołowi w jego turnee na Węgrzech, często rozmawiałem z panią Bożeną. Zapamiętałem Ją jako zawsze uśmiechniętą, chodzącą charakterystycznym posuwistym krokiem, elegancką i przyjazną.
Zgadzam się z tym z jej wychowanków, który do życzeń dołączył stwierdzenie: „Są kwiaty wdzięczności, które nie więdną nigdy”.
Józef Kanik dziej intensywnie w ostatnich trzech miesiącach. Każdy z nas chciał się dobrze pokazać dla siebie, rodziny, no i bronić honoru swojej szkoły.
Marek Opioła. Czasem przykro nam, gdy rówieśnicy dziwią się, że nam się chce. To dla nas ciekawa frajda. Są jednak i tacy, którzy podziwiają nas za realizowaną pasję. Chociaż takich jest niewielu. Szkoda.
Życzę opiekunowi i jego ambitnym wychowankom udanych wakacji a po nich satysfakcjonujących osiągnięć w szkole oraz w realizacji osobistych zainteresowań i pasji.