Niezwykła historia o tym jak zwyczajne bywa dobro.

Dziś cierpimy razem z naszymi przyjaciółmi z Ukrainy, pomagamy, wspieramy, rozumiemy, a raczej, jak mawiał prof. Adam Węgrzecki – “wczuwamy się”. Rozumiemy jak wielkie zło niesie ze sobą hitlerowski nazizm czy putinowski raszyzm. Ten bezkres zła rodzi miliony trudnych, tragicznych historii ludzi. Rodzi jednak także heroizm, odwagę, poświęcenie…, dobro. Dobro, które jak się okazuje można dostrzec nawet po wielu dziesięcioleciach od tragicznych wydarzeń… .

Podczas niedawnej wizyty na uniwersytecie w Qarshi w Uzbekistanie Alibek Eshev opowiedział mi o “polskiej wsi” położonej kilkadziesiąt kilometrów na południowy-wschód od miasta. Wybraliśmy się tam, wykorzystując wolny czas. Dziś w tej wsi nie ma oczywiście już Polaków. Jest natomiast cmentarz na którym spoczywa 663 naszych rodaków – żołnierzy Armii Andersa oraz więźniów sowieckich łagrów, którzy w 1942 r. zmarli tam w drodze do ojczyzny.

Gdy z moimi przyjaciółmi Alibek Eshev, Nurbek Kobilov oraz Имамназар Турсунов studiowaliśmy tablice z nazwiskami zmarłych, jak spod ziemi pojawił się obok nas… “Polak”. Tak go nazywają we wsi (na jednym ze zdjęć ściskam mu dłoń). Przyszedł sprawdzić kim jesteśmy i co robimy. Okazało się że pełni tam rolę stróża, opiekuna. Opowiedział o cmentarzu, o tym jak się nim opiekuje od wielu lat. Miejsce jest bardzo dobrze utrzymane, co widać na zdjęciach. “Polak” opowiedział, że marzy mu się, że na cmentarzu zawisną obok siebie dwie flagi – Polski i Uzbekistanu, a na wolnej przestrzeni powstanie mini muzeum upamiętniające historię Polaków, ale będące także symbolem przyjaźni dwóch tak odległych od siebie a jednak tak bliskich sobie narodów.

Nawet teraz, gdy wracam myślami do tamtych chwil czuję wzruszenie, zarówno myśląc o losie tych 663, często bardzo młodych osób, ale także widząc jak 80 lat po ich śmierci niezwykłe dobro przejawia się tak zwyczajnie, w osobie “Polaka” który z wielką troską i dumą, codziennie pielęgnuje pamięć naszych rodaków….

Jacek Strojny

Fot. Jacek Strojny.