Euzebiusz Sławik

Mgr EUZEBIUSZ SŁAWIK urodził się w 1946 r. w Niemczech, koło Kolonii, bo tam, po zakończeniu wojny, spotkali się jego rodzice. Ojciec był wywieziony na przymusowe roboty do Rzeszy, zaś matka z Powstania Warszawskiego trafiła tu do obozu jenieckiego. Maturę zdał w I LO w Rzeszowie, a studia polonistyczne ukończył w 1970 r. w tutejszej Wyższej Szkole Pedagogicznej. Pracę rozpoczął w IV LO, do którego wrócił po kilku latach pracy w Kuratorium, VI LO i SN.  

Euzebiusz Sławik

Swoje artystyczno-kulturalne przygody rozpoczął u Zdzisława Trentowskiego w Międzyszkolnym Ośrodku Prac Pozalekcyjnych w Rzeszowie. Przez 5 lat był aktorem w „Meluzynie”, zaś w latach 1968-1982 lektorem radiowym w rzeszowskiej rozgłośni.

Od 1997 r, w IV LO prowadzi zespół artystyczny pod nazwą: „Res porro traktabuntur”, czyli „Ciąg dalszy nastąpi”. Uczniowie chcą występować w szkolnym zespole i on im stwarza taką możliwość. Z okazji 650-lecia Rzeszowa przygotował program pt. „Rzeszowskie lizaki i kartki błękitne”, oparty na tekstach B. Kotuli. i M. Pękali. Sporo było wysiłku i wielkie zaangażowanie uczniów – aktorów, ale na dobre przedstawienie nikt z władz nie przyszedł. A to trochę podcina skrzydła, nawet pasjonatom.

POLONISTA W SZKOLE

Rola polonisty zależy od niego samego, od tego jak widzi swoje zadania i jaką ma siłę przebicia. „Można zjeść – jego zdaniem – śledzia, ale zależy na jakim talerzyku. A te są różne. Ale, by z niego jeść, trzeba opanować sztukę jedzenia i nauczyć się odpowiednich form bycia”. I tego stara się nauczyć swoich uczniów. Nie uznaje dróg na skróty, ani blichtru. Nowoczesne nie znaczy, że łatwe, zaś bezstresowe wychowanie prowadzi donikąd. Często rodzice kupują dziecku wszystko, czego zażąda, ale nie starają się, a może nieraz nie umieją, wpoić mu podstawowych zasad kultury, szacunku dla drugiego człowieka, umiejętności zachowywania się w różnych sytuacjach, Dobry polonista ma w tej dziedzinie ogromną rolę do spełnienia, prawie misję.

Nie jest wrogiem nowinek, ale trzeba najpierw znać i cenić własną kulturę i ją rozumieć. A nie brać bezkrytycznie wzory z obcej, często bez większych wartości, wywodzącej się ze slumsów.

KLIKAĆ CZY PISAĆ?

Programy współczesnej szkoły zakładają minimalizm, są okrajane pod wymogi testowych sprawdzianów. Dlatego uczniowie coraz rzadziej czytają pełne lektury, coraz więcej z nich nie umie wypowiadać się poprawnie w mowie i piśmie. Gimnazja uczą rozwiązywania testów. A i wyższe uczelnie także coraz częściej zadawalają się tą umiejętnością. Prawie wszędzie liczy się już tylko liczba punktów, a nie człowiek-uczeń.

Polonista winien uczyć tego, jak najsprawniej i poprawnie wyrażać myśli w mowie i piśmie, rozwijać wyobraźnię ucznia i dawać mu klucz do własnych interpretacji świata sztuki i filozofii, w tym celu trzeba wyrabiać nawyki czytania i pisania, bo samo klikanie i oglądanie filmów nie wystarczą współczesnemu człowiekowi-inteligentowi.

CZEGO BRAKUJE NAUCZYCIELOWI?

Współczesnej szkole wciąż potrzebni są poloniści pasjonaci. Wyższe uczelnie nie kształcą takich. One dają tylko podstawy teoretyczne. Ostrogi zdobywać musi sam nauczyciel, w trakcie pracy i stałego doskonalenia się. E. Sławik wspomina z sentymentem spotkania polonistów, organizowane przed laty przy czarnej kawie przez Czesławę Szetelę będącą wtedy wizytatorem metodykiem. Była doradcą młodego nauczyciela, pokazywała warsztaty pracy dobrych polonistów, inspirowała dyskusje.

Teraz nie ma wizytatora doradcy, nie ma też spotkań i dyskusji. Są za to papierki i jest ich coraz więcej. Dlatego tak chętnie ucieka do bezpośrednich kontaktów z uczniem na lekcjach i poza nimi. On po prostu lubi pracę z uczniem. Cieszy go to, że wciąż ma dużo uczniów chętnych do współpracy i to, że odwiedzają go absolwenci z różnych roczników, by podzielić się swoimi życiowymi problemami oraz by powspominać tamte artystyczne szkolne przygody.

I to jest jego największa satysfakcja.